„Zakres tolerancji” – Czy istnieje ?
Samochód jadący pustą drogą krajową lub przez puste miasto wieczorem. Warunki drogowe są idealne, a liczba ewentualnych zagrożeń drogowych praktycznie zerowa. Kierowca zatem mocniej wciska pedał gazu. Czy może jednak przekroczyć dozwoloną prędkość?
O ile można przekroczyć dozwoloną prędkość?
Na to pytanie odpowiedź może być tylko jedna. W żadnym razie nie! Dozwolona prędkość to dozwolona prędkość. Przepisy nie przewidują w tym zakresie żadnych ulg – zarówno w czasie jazdy pustą drogą, jak i np. wyprzedzania. O wyjątkowej możliwości przekroczenia prędkości nie mówi zarówno art. 20 ustawy Prawo o ruchu drogowym, który wskazuje na dozwoloną prędkość na typach dróg, jak i definicja znaku B-33. Zatem gdy pojazdy mogą się poruszać 90 km/h, przepisowa prędkość na pustej drodze to nadal 90 km/h. Każdy kilometr powyżej tego limitu oznacza wykroczenie i potencjalną wizję mandatu.
Przepisy w tym zakresie są bezlitosne. W praktyce policjanci stosują jednak zazwyczaj nieco inny mechanizm. Podczas rejestrowania prędkości obserwowanego pojazdu przyjmują 10-proc. tolerancję. Tak, dysponują nowoczesnymi urządzeniami. Te nadal mają jednak pewne błędy pomiarowe. Dlatego zazwyczaj funkcjonariusze nie reagują na kilkukilometrowe przekroczenia prędkości. Podczas jazdy kierujący może zatem wykorzystać ten mechanizm. Gdy o kilka km/h przekroczy limit wskazany na drodze, nie powinien ponieść konsekwencji.
O kilka km/h, a więc cztery czy pięć do dziewięciu poza terenem zabudowanym – podkreślam to jeszcze raz. Poza tym pamiętajcie, że to nadal rodzaj „umowy dżentelmeńskiej” między kierowcami a policjantami. Teoretycznie funkcjonariusz może wlepić mandat już za 1 km/h powyżej limitu obowiązującego na drodze.
Ile wynosi mandat za przekroczenie prędkości w czasie wyprzedzania?
Kierowca, który nie zastosuje się do limitu prędkości obowiązującego na drodze, ryzykuje . Nie pomoże mu tłumaczenie mówiące o chęci szybszego dotarcia do domu czy braku ruchu i zagrożeń. Policjanci wezmą w dłoń taryfikator, a tam mogą się natknąć na dwie pozycje. Pierwszą jest mandat do 5 tys. zł. Drugą nawet 15 karnych punktów.
Konkretne wysokości kar wyglądają następująco:
- przekroczenie prędkości o 11 do 15 km/h – mandat 100 zł i 2 punkty karne
- przekroczenie prędkości o 16 do 20 km/h – mandat 200 zł i 3 punkty karne
- przekroczenie prędkości o 21 do 25 km/h – mandat 300 zł i 5 punktów karnych
- przekroczenie prędkości o 26 do 30 km/h – mandat 400 zł i 7 punktów karnych
- przekroczenie prędkości o 31 do 40 km/h – mandat 800 zł i 9 punktów karnych
- przekroczenie prędkości o 41 do 50 km/h – mandat 1000 zł i 11 punktów karnych
- przekroczenie prędkości o 51 do 60 km/h – mandat 1500 zł i 13 punktów karnych
- przekroczenie prędkości o 61 do70 km/h – mandat 2000 zł i 14 punktów karnych
- przekroczenie prędkości o 71 km/h i więcej – mandat 2500 zł i 15 punktów karnych
-
Prędkość w czasie wyprzedzania a recydywa i utrata prawa jazdy
Skąd to się wzięło – 5 tys. zł? Warto pamiętać o drogowej recydywie. Drugie poważne przekroczenie prędkości w ostatnich dwóch latach oznacza podwojenie wartości grzywny. Recydywa występuje od przekroczenia prędkości o co najmniej 31 km/h. A to nadal nie koniec, bo gdy kierowca przekroczy prędkość o co najmniej 51 km/h w mieście, straci również prawo jazdy na 3 miesiące.
Jak najszybciej schłodzić samochód w upalne dni.
Bez względu jak upalnie nie byłoby na zewnątrz, po otwarciu drzwi samochodu będącego w słońcu, zawsze poczujesz uderzenie fali ciepła.
Nagrzany samochód. Zrób dwie rzeczy, zanim ruszysz
Wielu kierowców wsiada do samochodu, odpala silnik i włącza klimatyzację. Ta w końcu poradzi sobie z gorącem, ale to złe rozwiązanie. Klima będzie musiała pracować na pełnych obrotach przez dłuższy czas, co nie jest efektywne, a poza tym można się poważnie przeziębić. Klimatyzacji warto więc pomóc. Po pierwsze, otwieramy okna na początek jazdy. Otwarte okna sprawią, że wnętrze samochodu szybko się przewietrzy, a rozgrzane powietrze ucieknie z kabiny na zewnątrz.
Właśnie dlatego niektórzy polecają jeszcze przed jazdą otworzyć okna i… kilka razy poruszyć dynamicznie drzwiami, a nawet nimi trzasnąć. Naszym głównym celem jest pozbycie się ciepłego powietrza, a to skuteczna metoda. I co ważne zajmuje tylko krótką chwilę. W ten sposób wsiądziemy do chłodniejszego samochodu, a klimatyzacja będzie miała łatwiejsze zadanie.
Jeśli akurat się nie spieszycie, to warto przed jazdą otworzyć okna i zostawić auto na kilka minut. Zwykłe otwarcie szyb może obniżyć temperaturę o kilkanaście stopni.
Stosujemy dokładnie te same porady. Kiedy ruszycie już w trasę, także zadbajcie o właściwy przepływ powietrza. W tym celu należy uruchomić dmuchawę (niekoniecznie klimatyzację) z wysoką szybkością i otworzyć część szyb. Szybko poczujecie ulgę. Przepływające przez kabinę powietrze będzie w naturalny sposób ją chłodzić. Pamiętajcie jednak o jednej pułapce. Wietrząc wnętrze w czasie jazdy należy zachować zdrowy rozsądek i unikać mocnych przeciągów. Mogą doprowadzić do paraliżu mięśni szyi czy twarzy lub zapalenia ucha.
Wbrew pozorom łatwo się przeziębić. Zwłaszcza, jeśli włączamy klimatyzację i każecie jej mocno wiać bardzo zimnym powietrzem. Eksperci doradzają, aby na początku jazdy nagrzanym samochodem nie rozkręcać klimatyzacji od razu na maxa. W samochodach z automatyczną klimatyzacją warto wybrać ustawienie Eco, o ile jest dostępne.
Czy da się uniknąć nagrzania samochodu?
Są sytuacje, w których po prostu musimy zostawić samochód na słońcu i nic na to nie poradzimy. A co jeśli wasze miejsce pod blokiem lub domem jest narażone na słońce? Dobrym rozwiązaniem jest specjalna osłona przeciwsłoneczna, którą można założyć i na przednią, i na tylną szybę. Znacznie ograniczy się przez to wpadanie promieni do środka. Jeśli macie okno dachowe , to również je zasłaniamy.
Czy kierowca na pewno może zostawić prawo jazdy i dowód w domu?
Kierowcy nie muszą już wozić ze sobą prawa jazdy i dowodu rejestracyjnego pojazdu. To hasło jest głośno powtarzane. Tylko czy jest prawdziwe? I tak, i nie. Czasami okazuje się że do końca tak nie jest.
5 grudnia 2020 r. skończyła się pewna era. To od tego dnia kierowcy nie muszą mieć przy sobie części dokumentów podczas poruszania się po polskich drogach. Uprawnienia policjant zweryfikuje na podstawie numeru pesel. Dane pojazdu natomiast na podstawie numeru rejestracyjnego.
Możliwość kierowania pojazdu bez prawa jazdy dotyczy tylko tych kierowców, którzy posiadają uprawnienia do kierowania nadane w Polsce. W skrócie dysponują polskim prawem jazdy. Powód? Policjanci sprawdzają dane kierowcy w polskiej bazie. Zagranicznych uprawnień w niej zatem nie będzie. Gdyby więc kierowca miał np. niemieckie prawo jazdy i zostawił je w domu, policjanci nie będą w stanie zweryfikować posiadanych przez niego uprawnień w czasie kontroli drogowej. To z kolei rodzi poważny problem.
Gdyby ktoś kierowcy z zagranicy był w stanie dowieźć dokument na miejsce kontroli, sprawa zakończy się 100-złotowym mandatem. Jeżeli takiej możliwości nie będzie, jego sprawa może trafić do sądu.
Kiedy podczas jazdy nie są potrzebne dokumenty pojazdu?
Identycznie sytuacja wygląda w przypadku dowodu rejestracyjnego czy potwierdzenia wykupienia polisy OC. Dokumenty w domu może zostawić tylko ten kierowca, który ma pojazd zarejestrowany w kraju. Tylko takie auto policjanci odnajdą bowiem w bazie CEPiK. Każdy pojazd, który został zarejestrowany poza Polską, spod obowiązku posiadania przy sobie powyższych dokumentów wyjęty być nie może. Inaczej policjanci nie byliby bowiem w stanie zweryfikować jego „tożsamości” czy faktu posiadania obowiązkowej polisy.
Prawo jazdy i dokumenty pojazdu. Różne przypadki działania przepisów
Przypadków, w których dokumenty kierowcy lub pojazdu nadal są konieczne, może być kilka. Poniżej przedstawiamy trzy najważniejsze scenariusze.
- Kierowca jest Polakiem, który od lat mieszka w Wielkiej Brytanii. I tam zdobył uprawnienia do kierowania pojazdami. Osoba taka musi mieć przy sobie prawo jazdy podczas prowadzenia.
- Kierowca ma polskie prawo jazdy, ale prowadzi auto, które nie zostało jeszcze zarejestrowane w Polsce. W przypadku takim prawa jazdy mieć przy sobie nie musi. Wystarczy dowód osobisty. Koniecznie musi mieć jednak dokumenty pojazdu.
- Kierowca pochodzi z zagranicy i ma zagraniczne prawo jazdy, ale prowadzi samochód pochodzący z polskiej wypożyczalni. W takim przypadku musi mieć przy sobie zagraniczne prawo jazdy. Jednocześnie nie są mu potrzebne dokumenty pojazdu.
- Kierowca jest Polakiem, ma polskie prawo jazdy, a samochód jest zarejestrowany w Polsce. Kierujący wybiera się jednak za granicę. W takim przypadku musi mieć komplet dokumentów – zarówno prawo jazdy, jak i dowód rejestracyjny auta i polisę OC. Te dokumenty będą jednak konieczne za granicą, a nie w kraju.
Ukryte funkcje. Kto zdaje sobie z tego sprawę?
Większości z nas wydaje się, że wiemy już wszystko o przejściach dla pieszych — w końcu korzystamy z nich na co dzień. Wystarczy jednak rzucić okiem na żółte urządzenia, których piesi używają, by zmienić światło czerwone na zielone. Jak się okazuje, mają one dwie ukryte funkcje. Jedna z nich uruchamiana jest za pomocą specjalnego guzika znajdującego się na spodzie urządzenia.
W Polsce istnieje kilka rodzajów przejść dla pieszych wśród nich są te z sygnalizacją świetlną i bez niej. W pierwszym przypadku światła mogą zmieniać się samoistnie lub po kliknięciu specjalnej płytki umieszczonej na charakterystycznym żółtym urządzeniu z czerwonym wyświetlaczem. Po jej naduszeniu na ekranie pojawia się napis „czekaj”, a po chwili światła z czerwonych zmieniają się na zielone — wtedy piesi mogą bezpiecznie przejść na drugą stronę jezdni. To jednak nie jest jedyna funkcja urządzenia.
Ukryty przycisk pod spodem
Niektóre przejścia dla pieszych wyposażone są w system dźwiękowy, który informuje o zielonym świetle, a także o czasie, jaki pozostał nam na przejście na drugą stronę ulicy, nim pojawi się światło czerwone. Istnieje także drugie rozwiązane — wibracja. Pod spodem urządzenia znajdziemy niekiedy specjalny guzik, który po kliknięciu wprawia je w drganie. Szybkość wibracji informuje pieszego, że zmieniło się oświetlenie, dzięki czemu ten wie, kiedy może przejść na drugą stronę jezdni.
Na płytce znajdują się też charakterystyczne wypustki. Kropki te są w rzeczywistości opisem przejścia dla pieszych sporządzonym w alfabecie Braille’a. Dzięki temu osoby niepełnosprawne dowiadują się m.in., czy jezdnię pomiędzy chodnikami przedziela wyspa.
Jak więc widać, w obu przypadkach ukryte funkcje służą niewidomym. Tych w Polsce jest ok. 100 tys., 70 proc. z nich zrzesza Polski Związek Niewidomych. Dzięki przejściom dla pieszych wyposażonym w specjalne urządzenia mogą oni bezpiecznie i samodzielnie przemieszczać się z jednego punktu do drugiego.
https://www.auto-swiat.pl/
Od połowy marca zaczną się konfiskaty i wielkie grzywny …
W połowie marca w Polsce wchodzą w życie jedne z najsurowszych i jednocześnie najbardziej skomplikowanych na świecie przepisy skierowanych przeciwko pijanym kierowcom. Do katalogu już dziś surowych kar za prowadzenie po pijanemu dołączy konfiskata samochodu albo przepadek jego równowartości. Ale jest wiele wyjątków. Z dwóch równie pijanych kierowców prowadzących równie drogie pojazdy należące do innych osób jeden zapłaci 200 tys. zł kary, a drugi kwotę 40-krotnie mniejszą. Jak to możliwe?
- W zależności od sytuacji sąd będzie mógł albo będzie musiał orzec konfiskatę samochodu pijanego kierowcy
- Jeśli samochód, którym jechał nietrzeźwy kierowca, należy do kogoś innego, pijany kierowca będzie musiał zapłacić jego równowartość
- Aby można było mówić o konfiskacie samochodu, zawartość alkoholu w organizmie pijanego kierowcy musi być odpowiednio wysoka
- Przepisy robią wyjątek dla jednej z kategorii kierowców: im – jeśli zostaną złapani na prowadzeniu w stanie kompletnego upojenia alkoholowego – konfiskata samochodu nie grozi
- Nowe przepisy przewidują też jedną sytuację niezwiązaną z alkoholem, która może prowadzić do orzeczenia konfiskaty samochodu
To zupełna nowość w polskim Kodeksie karnym: po raz pierwszy pojawia się w nim, przestępstwo, za które jedną z możliwych lub wręcz automatycznie wymierzanych kar jest konfiskata samochodu. Jeśli coś zasługuje na krytykę, to absurdalna wręcz komplikacja przepisów, a także wyjątki, które w uprzywilejowany sposób traktują niektórych nietrzeźwych kierowców.
Konfiskata za pół promila i wypadek. Albo za półtora promila bez wypadku
Nie zmienia się rozróżnienie pomiędzy stanem nietrzeźwości a stanem po użyciu alkoholu. Natomiast nietrzeźwość może mieć różne poziomy — od liczby promili zależy, co grozi kierowcy.
- Stan po użyciu alkoholu w przypadku kierowcy pojazdu mechanicznego pozostaje wykroczeniem. Ma miejsce, gdy zawartość alkoholu we krwi zawiera się pomiędzy 0,2 a 0,5 promila (włącznie). W takim przypadku kierowcy grozi grzywna nie niższa niż 2500 zł, areszt oraz zakaz prowadzenia pojazdów od 6 miesięcy do 3 lat. W takim przypadku nie ma mowy o konfiskacie samochodu.
- Powyżej 0,5 promila, ale nie więcej niż 1 promil: sąd może orzec konfiskatę samochodu albo jego równowartości, jeśli nietrzeźwy kierowca spowodował wypadek.
- Powyżej 1 promila, ale mniej niż 1,5 promila: jeśli kierowca spowodował wypadek, sąd orzeka konfiskatę samochodu. Warto rozróżnić słowa „może orzec” i „orzeka”: jeśli nietrzeźwy kierowca spowodował wypadek, to nawet nieznaczne przekroczenie progu nietrzeźwości (powyżej 0,5 promila) może skończyć się konfiskatą samochodu. Przekroczenie 1 promila plus spowodowanie wypadku oznacza jednak niemal automatyczną utratę samochodu.
- 1,5 promila lub więcej: nawet jeśli kierowca nikomu nie zrobił krzywdy, nie spowodował nawet kolizji, i tak traci samochód. Albo jego równowartość. Jeśli ktoś ma 1,49 promila i nie spowodował wypadku, konfiskata mu nie grozi.
Konfiskata samochodu nietrzeźwym kierowcom: co z samochodami, które należą do kogoś innego?
Problem jest szeroki, ponieważ bardzo wiele osób korzysta z cudzych samochodów. W przypadku nowych lub prawie nowych aut wiele samochodów należy do firm leasingowych, dużo wykorzystywanych jest w ramach najmu długoterminowego albo w inny sposób obciążona jest prawami osób trzecich. W takim wypadku samochód nie ulega konfiskacie, natomiast pijany kierowca takiego pojazdu jest – statystycznie – w najgorszej sytuacji: grozi mu horrendalna grzywna.
Z formalnego punktu widzenia nie ma mowy o grzywnie, a jedynie o „przepadku równowartości pojazdu”. W praktyce nie ma to dużego znaczenia: jeśli ktoś jechał samochodem wartym 200 tys. zł, ma zapłacić 200 tys. zł. Sąd nie musi też zaprzątać sobie głowy określaniem wartości pojazdu: jest polisa autocasco (większość nowych aut ma autocasco) – w polisie jest podana wartość auta. Zresztą przepisy przewidują szereg alternatywnych, uproszczonych sposobów określania wartości samochodu na wypadek, gdyby nie miał on autocasco.
Samochód można stracić także na trzeźwo
Przepisy karne zrównują na wielu poziomach odpowiedzialność kierującego, który prowadził po pijanemu z ucieczką z miejsca wypadku. Nie inaczej jest z konfiskatą samochodu: gdy kierowca spowoduje wypadek i oddali się, sąd może orzec konfiskatę samochodu albo jego równowartości. Sąd nie musi tego robić, ale ma taką możliwość. To, czy kierowca, który uciekł, był pijany czy też całkiem trzeźwy w chwili spowodowania wypadku, nie ma znaczenia.
Nie każdemu grozi konfiskata samochodu. Są dziwne wyjątki w przepisach
Nierówne zagrożenie karą finansową (zauważalne zwłaszcza w przypadku osób prowadzących cudze samochody) to niejedyny grzech nowych przepisów. Kolejny to pewien dziwny wyjątek:
Tu warto wyjaśnić kilka kwestii: wyjątek dotyczy osób prowadzących nie swoje samochody, zatrzymanych na prowadzeniu w stanie nietrzeźwości podczas wykonywania pracy. Jednak nie każdej pracy, lecz pracy „polegającej na prowadzeniu pojazdu na rzecz pracodawcy”. A zatem pijany pracownik biurowy jadący na służbowe spotkanie zapłaci równowartość służbowego samochodu, bo jego wyjątek nie obejmuje. Pijany kierowca ciężarówki albo autobusu miejskiego zapłaci nawiązkę „co najmniej 5000 zł”. A pijany kurier? To praca (chyba) bardziej złożona niż prowadzenie ciężarówki, a zatem kurier (chyba) też zapłaci równowartość pojazdu. Zapewne to zależy, czy zatrudniony jest jako kierowca, czy też jego praca ma bardziej skomplikowaną nazwę. A co z taksówkarzami? Wątpliwości można mnożyć
Warto też mieć świadomość, że obowiązek zapłaty nawiązki w wysokości co najmniej 5000 złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej dotyczy każdego pijanego kierowcy: to żadna dodatkowa kara zastępująca konfiskatę, dostaje się ją na mocy osobnego przepisu za kierowanie pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości i tak, i tak. Ten przepis jest zdublowany – to wygląda na legislacyjny błąd.
I jeszcze jeden „szczegół” nowych przepisów: kto po pijanemu wiezie towar ciężarówką pracodawcy, płaci 5000 zł. Kto po pijanemu wiezie towar swoją ciężarówką, ten ją traci, choćby warta była pół miliona i stanowiła cały majątek sprawcy.
Pojazd mechaniczny to szeroka definicja. Ale samochód jest „najgorszy”
Warto wiedzieć, że każdy pojazd z silnikiem – samochód, tramwaj, samolot, motorówka – to pojazd mechaniczny. I niezależnie od tego, czy prowadzisz po pijanemu samochód, motorówkę czy samolot, grozi ci więzienie. Ale tylko w przypadku samochodu kierowcy grozi konfiskata pojazdu albo jego równowartości.
Konfiskata samochodu to tylko dodatek. Inne kary są też drakońskie
Kary za nietrzeźwość za kierownicą są regularnie zaostrzane – ostatnia „podwyżka” obowiązuje od 1 października 2023 r. Od tego czasu podstawową karą za kierowanie w stanie nietrzeźwości jest kara więzienia do 3 lat, która zastąpiła alternatywne kary grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 2 lat.
Zmiany w egzaminach na prawo jazdy już obowiązują.
Przyszli kierowcy i motocykliści będą mieli trudniej, albo jeżeli nawet nie trudniej, to przynajmniej inaczej. Rozporządzenie, które obowiązuje od wczoraj zmienia bowiem zasady obowiązujące na egzaminie na prawo jazdy A i B
Zmiana niewielka, ale dla wielu dzisiejszych i przyszłych kursantów może być ważna. Egzaminator od poniedziałku nie może poinformować egzaminowanego, że popełnił błąd. Będący w emocjach przyszły kierowca nie będzie więc wiedział, że za chwilę mieć będzie ostatnią szansę na to, by nie musieć kolejny raz podchodzić do egzaminu. – Taka informacja jest ważna, bo przed egzaminem wiesz, że masz dwie szanse. I kiedy usłyszysz, że jedna już za tobą, to na tę drugą jakoś mocniej się spinasz, koncentrujesz. Bo wiesz, że to ostatnia – mówi nam Małgorzata, która egzamin na prawo jazdy zdała dwa lata temu za pierwszym razem.
– Już pod samym WORDem wracając ruszyłam ze świateł jakoś tak pokracznie. Egzaminator wziął papiery i zaczął je wypisywać nic mi nie mówiąc. Pomyślałam, że już po wszystkim, że nie zdałam – wspomina.
Kiedy dotarli już do Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego usłyszała werdykt: pozytywny. Tak będzie to teraz wyglądało. Do końca zeszłego roku egzaminator był zobowiązany (chociaż z przykładu pani Małgorzaty wynika inaczej) do informowania egzaminowanego o każdym błędzie, jaki popełnił w trakcie takiego egzaminu. Co najczęściej wiązało się z tym, że kandydat na kierowcę po drugim błędzie popełnionym w trakcie wykonywania danego zadania – np. parkowania – już wiedział, że nie zdał. Teraz egzaminator będzie informował o błędach tylko na koniec egzaminu.
Jak to będzie wyglądało w praktyce?
– Egzaminator nadal poinformuje kandydata na kierowcę o dwukrotnie nieprawidłowym wykonaniu zadania.
Ale w myśl rozporządzenia, wypowiedź egzaminatora powinna się na tym zakończyć. Osoba egzaminowana dalej porusza się w ruchu drogowym, egzaminator dalej realizuje program egzaminacyjny, pomimo tego, że na przykład po 10 minutach już wie, że kandydat na kierowcę nie zdał. A ta osoba cały czas stara się, liczy na wynik pozytywny, wykonuje zadania najlepiej jak potrafi. Wraca do ośrodka, i dowiaduje się, że egzaminu nie zdał – mówi Roman Nowak, dyrektor Pomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Gdańsku.
Dla pani Katarzyny, która rozważa staranie o prawo jazdy w tym roku, ta zmiana nie ma większego znaczenia.
– Najważniejsze jest żeby zdać, a jeżeli już to się nie uda, to chciałabym szczegółowo wiedzieć dlaczego tak się stało – mówi.
I zgodnie z rozporządzeniem taką szanse dostanie. Po pierwsze egzaminator omówi z nią egzamin zaraz po jego zakończeniu, a ponadto będzie mogła zaraz po zakończeniu obejrzeć przebieg swoich zmagań. Ośrodek musi wyznaczyć specjalne miejsce, aby można było to nagranie z egzaminu praktycznego obejrzeć. Dotychczas przeprowadzające egzaminy ośrodki musiały jedynie przechowywać te nagrania i zabezpieczyć je przed osobami postronnymi.
Zbigniew Sędzicki, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Słupsku, omawia ze swoimi pracownikami kwestię tego, czy egzaminowanego informować od razu o negatywnym wyniku egzaminu, czy czekać z tym do powrotu do ośrodka.
– Niektórzy wolą usłyszeć o negatywnym wyniku od razu, a niektórzy nie. Wcześniej pojawiały się głosy, że jeśli mówimy o wyniku negatywnym, to też jest to stresujące. Może być też tak, że zdający będą rozczarowani – jeździli 40 minut, myśleli, że zdali, a na końcu dowiedzieli się, że jednak nie. Ale musimy się do tego dostosować – mówi.
Pani Katarzyna rozczarowana będzie ewentualnym negatywnym wynikiem, ale nie wożeniem egzaminatora.
– W końcu to dodatkowa jazda. Może i droższa, ale w specyficznych warunkach. Łatwiej będzie później wsiąść do samochodu z mężem – śmieje się.
– Być może będziemy wnioskować o jakieś zmiany. Trochę niejasności jest, ale dopiero po czasie będzie można poddać zmiany analizie i wyciągnąć jakieś wnioski – uważa Zbigniew Sędzicki.
We dwóch za motocyklem
Inna istotna zmiana w rozporządzeniu określającym sposób przeprowadzania egzaminów dotyczy prawa jazdy kategorii A, czyli na motocykl. Do końca ubiegłego roku egzamin praktyczny na tę kategorię prawa jazdy był przeprowadzany w ten sposób, że egzaminowany jechał motocyklem, a egzaminator jechał za nim samochodem, równocześnie prowadząc go. Od 1 stycznia w samochodzie jadącym za egzaminowanym będą musiały jechać dwie osoby, przy czym egzaminator nie może prowadzić takiego auta, ma się skupić wyłącznie na manewrach wykonywanych przez kandydata na motocyklistę. Nasuwa się pytanie, czy taka procedura nie wpłynie na wydłużenie terminów egzaminów oraz czy nie spowoduje wzrostu opłat (bo do przeprowadzenia egzaminu będzie angażowana dodatkowa osoba).
– To na pewno nie wpłynie na wydłużenie się terminów egzaminów, będziemy chcieli pozostać przy tym modelu, który obecnie funkcjonuje – egzaminy na kategorie motocyklowe przeprowadzać sprawnie w dostępnych terminach, bez długiego czasu oczekiwania. Organizacyjnie powinniśmy sobie z tym poradzić. Nie jest też to żadna zmiana na niekorzyść dla osób zdających – twierdzi dyrektor Roman Nowak.
Szef Pomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Gdańsku zapewnia również, że zaangażowanie drugiej osoby do przeprowadzenia egzaminu na prawo jazdy kategorii A nie spowoduje wzrostu opłaty za ten egzamin.
– Ponieważ stawka egzaminu jest już określona na maksymalnym poziomie. Nie możemy jej podwyższyć. Taka jest uchwała sejmiku województwa pomorskiego – tłumaczy.
Z kolei dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Słupsku mówi, że w samochodzie jadącym za kandydatem na motocyklistę, za kierownicą nie będzie siedział egzaminator. To będzie osoba zatrudniona w WORD, która posiada prawo jazdy.
– W założeniu, egzaminator ma się skupić tylko na motocykliście. Nie do końca będzie tak to wyglądać, bo egzaminator podświadomie będzie też obserwować osobę, która kieruje. Z doświadczenia jako egzaminator uważam, że wygodniej jest jechać samemu – oznajmia Zbigniew Sędzicki. – Czasami równocześnie trwają nawet trzy egzaminy, więc równocześnie trzeba mieć trzech dodatkowych kierowców. To są osoby potrzebne w okresie od wiosny do jesieni, bo wtedy przeprowadzane są egzaminy na prawo jazdy kategorii A. Być może trzeba będzie ich wyłączać z innych zajęć.
GK.24.pl
Zmiany w egzaminach na prawo jazdy.
Już od nowego roku na kursantów, którzy będą chcieli uzyskać prawo jazdy, czekają zmiany. Nowe przepisy przewidują zmianę całego postępowania o uzyskanie dokumentu. Rozporządzenie w tej sprawie podpisał były minister infrastruktury Alvin Gajadhur. Co się zmieni i czy będzie trudniej zdać egzamin? Odpowiedź w artykule poniżej.
Od 1 stycznia zmiany w egzaminach na prawo jazdy. Co czeka na kursantów?
Nowe rozporządzenie podpisane w ostatniej chwili przez byłego ministra infrastruktury Alvina Gajadhura wprowadziło zamieszanie wśród kursantów oraz egzaminatorów. Jednak nowe zasady mają ułatwić uzyskanie dokumentu. Od 1 stycznia 2024 r. cały proces uzyskania prawa jazdy ma być skomputeryzowany, dzięki czemu kandydaci będą mogli składać oraz weryfikować dokumenty internetowo. Dotyczy to również procesu wymiany prawa jazdy.
Zmiany zajdą również w przypadku egzaminu praktycznego. Egzaminatorzy będą mogli rzadziej przerywać egzamin w trakcie jazdy. To oznacza, że egzaminator w niektórych przypadkach nie będzie zatrzymywał auta i nakazywał kursantowi przejście na fotel pasażera, lecz będzie mógł dokończyć trasę ,a dopiero na koniec poinformować zdającego o błędach, które popełnił.
Nowe przepisy wprowadziły chaos wśród zdających i egzaminatorów
Wprowadzone na ostatnią chwilę nowe zasady wywołały chaos zarówno wśród kursantów, jak i egzaminatorów. Cytowany przez „Rzeczpospolitą” właściciel jednej ze szkół nauki jazdy, wyjaśnił, że co roku dzieje się to samo. Nowe przepisy są wprowadzane na ostatnią chwilę, co budzi niepokój wielu kursantów, którzy pod koniec roku chcą zapisać się na kurs. Pytają w szkołach, czy ich również obejmą nowe zasady.
Dodatkowo uzyskanie prawa jazdy mogą skomplikować nowe przepisy, które szykuje Unia Europejska. Do egzaminu na prawo jazdy miałby zostać dodany test percepcji zagrożeń. Takie rozwiązanie od lat obowiązuje w Holandii czy Wielkiej Brytanii. Dzięki niemu kierowcy są w stanie szybciej przewidzieć i ocenić ryzyko występujące na drodze z odpowiednim wyprzedzeniem oraz szybciej reagować na niebezpieczeństwa, które mogą się pojawić podczas jazdy.
Test składa się z kilku wideoklipów przedstawiających losowe sytuacje, które mogą wystąpić na drogach publicznych. Kursant musi wskazać zdarzenia, w których pojawiają się potencjalne zagrożenia dla kierowcy oraz innych uczestników ruchu drogowego.
Wymiana prawa jazdy będzie obowiązywać każdego !
Wszystkich kierowców czeka wymiana prawa jazdy. Nie tylko tych, którzy mają dokument z określoną datą ważności, ale również tych, którzy otrzymali prawo jazdy ważne bezterminowo.
W ostatnich latach dokument potwierdzający nasze uprawnienia do kierowania samochodem przeszedł kilka istotnych zmian. Niektóre poprawki dotyczyły szaty graficznej oraz zabezpieczeń dokumentu, ale niewątpliwie największa rewolucja przyszła w 2013 roku. Od tamtego momentu zakończono wydawanie bezterminowych praw jazdy.
Wszystkie dokumenty wydawane od 2013 roku mają datę ważności – maksymalnie 15 lat. Osoby, które które mają problemy ze zdrowiem, zwykle mają skrócony okres ważności dokumentu. Wystarczy poważna wada wzroku i trzeba będzie co 5 lat meldować się u lekarza specjalisty, a następnie wnioskować o wystawienie nowego dokumentu.
Posiadacze bezterminowego prawa jazdy muszą się liczyć z tym, że za jakiś czas będą musieli wymienić blankiet na nowy. Proces rozpocznie się w 2028 roku i potrwa do 2033 roku. Po tym okresie każdy kierowca w Polsce będzie miał wpisaną datę ważności w dokumencie.
Proces wymiany prawa jazdy polega jedynie na złożeniu wniosku o wydanie nowego dokumentu i uiszczenie opłaty. W przypadku bezterminowego prawa jazdy (dotyczy kat. AM, A1, A2, A, B1, B, B+E, T) nie ma potrzeby dostarczania zaświadczeń lekarskich. Dzięki temu zaoszczędzimy 200 zł.
Oprócz obowiązkowej wymiany bezterminowych dokumentów prawo jazdy wymieniamy, gdy:
- upłynął termin ważności dokumentu,
- upłynął termin ważności konkretnej kategorii prawa jazdy,
- zmieniliśmy nazwisko,
- zgubiliśmy lub zniszczyliśmy dokument.
Od 2019 roku nie ma już konieczności wyrabiania nowego dokumentu w przypadku zmiany adresu zamieszkania. Na wzorze dokumentu nie ma już rubryki z informacją o adresie.
Czytaj więcej na https://motoryzacja.interia.pl/prawo-jazdy/wiadomosci/news-wymiana-prawa-jazdy-coraz-blizej-bedzie-obowiazkowa-dla-kazd,nId,7144425?fbclid=IwAR1DstsLRRdxBYLkKoNLKaA2M6JbaNA4i6jL-ap7rt6imHMWLMIM8nVtCzI#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Nieudany egzamin na „prawko” w Łomży
Kobieta zdająca egzamin na prawo jazdy przewróciła się podczas jazdy motocyklem. Chociaż nikomu nie stało się nic poważnego, to sprawa i tak trafi do sądu.
Do zdarzenia doszło na placu Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Łomży. Zgłoszenie w tej sprawie policjanci otrzymali dziś około godz. 11.
Ze wstępnych informacji policji wynika, że poszkodowana była w trakcie egzaminu na „prawko”. W pewnym momencie kandydatka na motocyklistkę prawdopodobnie nie zastosowała się do znaku i przewróciła maszynę. Kobiecie nie stało się nic poważnego, więc wezwani policjanci zakwalifikowali zdarzenie jako kolizję poza drogą publiczną.
To jednak nie koniec. Funkcjonariusze chcieli ukarać zdającą mandatem, ale kobieta go nie przyjęła. Oznacza to, że sprawa będzie miała swój finał w sądzie.